Islandia-2016-3

Islandia 2016

Dzień 7

Dzień 7 rozpoczął się krótką wędrówką do wodospadu Svartifoss. Bardzo malowniczy z niesamowitymi formacjami kamiennymi. Był znacznie mniej zatłoczony niż inne wodospady, co bardzo mi się podobało.

Następnie odwiedziliśmy dwa „języki” lodowca Vatnajökull – Skaftafellsjokull i Svínafellsjokull. Svínafellsjokull podobał mi się lepiej. Była nawet ścieżka wzdłuż lodu, czasami dość wąska, ale naprawdę dała obraz tego, jak duży jest ten lodowiec.

Następnie odwiedziliśmy piękny kościółek w Hof. Bardzo wyjątkowy. A kolejne dwa zdjęcia są z przystanku przy drodze numer 1.

Głównym punktem tego dnia było zobaczenie lodu unoszącego się na wodzie. To była jedna z rzeczy, które naprawdę chciałem zobaczyć. Odwiedziliśmy dwa położone blisko siebie jeziora - Fjallsarlon i Jokulsarlon. Zdecydowanie coś do zobaczenia, jeśli jesteś w okolicy.

Praktycznie cały dzień uciekaliśmy przed burzą. Na większości zdjęć po lewej stronie widać chmury burzowe (nadchodzące z zachodu, gdy jechaliśmy na wschód). W każdym miejscu, w którym się zatrzymaliśmy, wydawało się, że nas dogania. Pod koniec dnia w końcu go zostawiliśmy. Naszym ostatnim przystankiem był punkt widokowy Eskey.

Dzień 8

8 dzień oznaczał wjazd na wschodnie wybrzeże Islandii. Niewiele tam wodospadów, ale wiele niesamowitych krajobrazów do sfotografowania. Szczerze mówiąc, ciężko mi było wybrać zdjęcia do pokazania, a jest ich więcej, które chciałem pokazać w pierwszej kolejności, ale do diabła. ;)



Po nocy na kempingu Haukafell pojechaliśmy do Höfn.

Następnym przystankiem było miasteczko Djupivogur. Zobaczyliśmy tam najpiękniejsze krajobrazy.

Po szybkim obiedzie w Djupivogur pojechaliśmy dalej na północ wzdłuż wschodniego wybrzeża, jadąc drogą nr 1. Zatrzymaliśmy się na noc na kempingu Egilsstadir, a następnego dnia wyruszyliśmy na północ.

Dzień 9

Dziewiąty dzień dotyczył jeziora Myvatn i jego okolic. Droga tam dała nam ładne marsjańskie pejzaże z ogromnymi obszarami, które prawie nic nie pokrywały.

Zatrzymaliśmy się w jeszcze innym obszarze geotermalnym o nazwie Hverir. Smród siarki stawał się coraz bardziej irytujący z każdym takim miejscem, które odwiedziliśmy. ;) Ale naprawdę warto się tam wybrać.

Następny przystanek - jaskinia Grjótagjá. Miejsce to nie jest takie oczywiste dla turystów (tak!). Jaskinia wygląda niesamowicie w środku, jest bardzo mało miejsca, ale jest dobre miejsce na długie naświetlanie. :) Miejscowi kąpali się tam do lat 70-tych, kiedy woda stała się zbyt gorąca do użycia (ze względu na aktywność wulkaniczną).

W bliskim sąsiedztwie jaskini znajduje się słynna okolica Dimmuborgir. Nazywam je islandzkim miastem skalnym, ponieważ przypomina mi czeskie skalne miasta (np. Skały Adrszpasko-Teplickie), gdzie po prostu wędruje się po różnych formacjach skalnych, chociaż skład skał jest inny. Dość duży teren do spacerów i niestety nie mieliśmy czasu, aby to wszystko zobaczyć.

Teraz jedziemy bezpośrednio do samego jeziora. Nazwa Myvatn oznacza „jezioro migetów”. Bardzo ładna okolica, jezioro jest duże i na pewno może zaoferować o wiele więcej niż udało nam się zobaczyć. Jest znany z różnorodności życia ptaków. Wigeon euroazjatycki udało mi się złapać z młodymi, pływającymi blisko brzegu.

Odwiedziliśmy też dość popularny wodospad Godafoss i po drodze kręciliśmy jeszcze kilka krajobrazów.

Share by: