Islandia-2016-4

Islandia 2016

Dzień 10

Dzień 10 rozpoczął się od Akureyri - stolicy północnej Islandii. Urocze miasto w bardzo malowniczym miejscu.

Więcej zdjęć z drogi numer 1.

Glaumbaer (Glaumbær) - skansen tradycyjnych islandzkich domów z darni. Taka architektura zapewniała izolację w trudnych warunkach atmosferycznych, a także była rozwiązaniem na niewystarczającą ilość dostępnego drewna. Myślę, że ze wszystkich stron tego typu ta była najlepsza. Największy i bardzo dobrze zachowany. Jeśli chcesz zobaczyć budynki od środka, musisz kupić bilet.

Jeszcze kilka strzałów z drogi. :)

Dzień 11

Kolejny dzień, inna lokalizacja. Tym razem wjechaliśmy na Fiordy Zachodnie i jechaliśmy główną drogą do Isafjordur, gdzie zatrzymaliśmy się na noc. Fiordy Zachodnie są niesamowite i pełne wspaniałych krajobrazów, niestety dla nas słoneczna pogoda się skończyła i nawet nie widzieliśmy ich w pełnej okazałości i wszystkich jej barwach. Pomijając dom Smerfów w Holmavik, wszystkie zdjęcia zostały wykonane „w drodze” bez śledzenia konkretnych lokalizacji.

Dzień 12

Dzień 12 i wciąż kiepska pogoda.. Najpierw rzuciliśmy okiem na Isafjordur.

Potem ruszyliśmy dalej, naszym kolejnym celem była niespodzianka, niespodzianka – wodospady! Jeden z największych na Islandii - Fjallfoss zwany też Dynjandi. I kilka mniejszych w tym samym miejscu. Aai cokolwiek było w drodze. :)

Kolejny przystanek po drodze - wrak Garðara BA64. To najstarszy stalowy statek na Islandii. Pierwotnie znany jako Globe IV, duży statek został ukończony w Norwegii w 1912 roku jako najnowocześniejszy w swoim czasie statek wielorybniczy. Podczas swojego aktywnego życia był sprzedawany do wielu różnych krajów, zanim po II wojnie światowej znalazł islandzkiego właściciela. Po dziesięcioleciach wiernej służby dla różnych właścicieli, Garðar BA 64 (nazwa, którą otrzymał w 1963 r.) został ostatecznie uznany za niebezpieczny do służby w 1981 r., a w przeciwieństwie do zatopienia, stary statek osiadł na mieliźnie w dolinie Skápadalur, gdzie pozostaje do tego dzień, rdzewieje na plaży.

A teraz - jedna z rzeczy, które bardzo chciałem zobaczyć - Maskonury! Niesamowicie urocze, małe ptaszki ze zmartwionym wyrazem twarzy... Ach... Do Latrabjarg dotarliśmy dość późno, więc tylko 2 z nich wciąż znajdowało się poza swoimi legowiskami. I wcale się nie boję. Czasami 100mm na krótszym końcu moich obiektywów było za blisko!

W Latrabjarg można znaleźć wiele innych gatunków ptaków, chociaż miejsce to jest znane przede wszystkim z maskonurów i ich dostępności. Ostatnie 30 km jazdy dosłownie bolał w tyłek, a w końcu w głowę, bo droga była dziurawa... Ale to nie powstrzymuje turystów. :)



Udało mi się również uchwycić Black-Legged Kittiwake z ich młodymi, ale te zdjęcia mają bardziej wartość dokumentalną. ;)

Na koniec wracając do cywilizacji i szukając miejsca na nocleg przejechaliśmy pod Muzeum Hnjótur. Trudno powiedzieć, że jest to muzeum, ale jeśli masz wrak samolotu na swoim podwórku, prawdopodobnie tak jest. :)

Share by: