W 2021 roku udało mi się osiągnąć jeden z moich mniejszych celów podróżniczych i zobaczyć Wyspy Owcze. Nie mogę kłamać, jestem frajerem krajów Północy i spędzam wakacje w bardziej umiarkowanym klimacie. Średnio 14*C w podróży, nieprzewidywalna pogoda, niesamowite widoki (o ile faktycznie można je zobaczyć), mnóstwo owczej kupy, tak, wszystkie dobre rzeczy. ;) Chciałem tam pojechać na chwilę i w końcu się udało!
Zacząłem sprawdzać cel podróży około marca-kwietnia. W tym czasie nie było możliwości zarezerwowania promu (płynął tylko po cargo) i jak już sprawdziłem koszty przelotu i wynajmu samochodu oraz zsumowanie wszystkich innych kosztów uznałem, że to za dużo (bo chciałem jechać sam) i zaczął szukać innych opcji. Nie miałam ochoty niczego rezerwować zbyt wcześnie, ponieważ przepisy podróżowania często się zmieniały. Około 3 tygodnie przed moim faktycznym odlotem ponownie sprawdziłem promy i tym razem dostępna była opcja samochodu osobowego. Zarezerwowałem to z radością, a także miejsce na kempingu w Torshavn i zacząłem się pakować. :)
Moja podróż zaczęła się około północy, ponieważ musiałem być około 13.30 w porcie w Danii i miałem do przejechania około 1200km. Cały mój poprzedni dzień spędziłem na pakowaniu i ostatnim sprawdzaniu rzeczy w Internecie, więc był to bardzo pracowity dzień, który również zaczął się bardzo wcześnie. Jazda przez noc była piekłem, byłam taka zmęczona. Musiałem się zatrzymywać mniej więcej co godzinę, wychodzić z samochodu, robić kilka skoków, przetaczać krew, łapać trochę zimnego, świeżego, autostradowego powietrza. I widziałem piękny wschód słońca, jadąc przez Niemcy. :)
Po wschodzie słońca jazda stała się znacznie łatwiejsza. Zdążyłem na czas i bez problemów wszedłem na prom. No cóż... może z jednym problemem, zapomniałem zabrać z samochodu awaryjne jedzenie. Kiedy zdałem sobie sprawę, że pokład samochodowy był już zamknięty do wyjazdu. Musiałem poradzić sobie z tym, co oferował prom. Po dotarciu do kajuty i rozpakowaniu poszedłem sprawdzić, co jest na promie. Aby się zrelaksować, po 13 godzinach prawie nieprzerwanej jazdy, poczęstowałem się piwem, które było całkiem dobre (ale szczerze mówiąc, każde piwo w tym czasie nadałoby się) i poszedłem do tylnej kabiny, aby obejrzeć kilka Wojen Klonów a potem spać.
Przeprawa promem z Danii na Wyspy Owcze trwa 1,5 dnia. Tak dużo czasu, żeby się nudzić. ;) Jazda była trochę kamienista, a mój żołądek trochę to czuł, więc większość dnia spędzałem na piciu herbaty, spaniu i oglądaniu różnych rzeczy. Bardzo podobało mi się, że do wszystkich kajut na łodzi był przyczepiony konkretny gatunek ptaka. Miałbyś nadruk na drzwiach, a także plakat informacyjny w kabinie.
Na kemping Torshavn dotarłem około północy. To była ta pora roku, kiedy w nocy nie robi się naprawdę ciemno, więc nie ma problemu z rozstawieniem namiotu. Sam kemping był świetny, skończyło się na tym, że zostałem tam przez całą podróż. Świetne wyposażenie, w pełni wyposażona kuchnia z lodówką, miejsce na spędzenie czasu, gdy na dworze pada deszcz. I nie za drogie. :)
Tu zaczyna się zabawa. :) Po dobrze przespanej nocy w komfortowej temperaturze 6-7*CI wskoczyłem do auta i zacząłem sprawdzać okolice Torshavn. Pierwszy przystanek - wioska Kirkjubøur, najbardziej wysunięta na południe wieś na wyspie Streymoy, licząca tylko około 80 mieszkańców. W tej wsi znajduje się jeden z najstarszych (jeśli nie najstarszy), wciąż zamieszkany drewniany dom na świecie, z XI wieku, Kirkjubøargarður. Innym ciekawym miejscem jest najstarszy kościół, nadal używany na Wyspach Owczych, pochodzący z XII wieku. Pobliskie ruiny katedry św. Magnusa to największa średniowieczna budowla na Wyspach Owczych. Widziałem też sporo edredonów zwyczajnych, ale nie docenili aparatu. ;)
Jak widać pogoda nie dopisała, było zimno, mglisto, wietrznie i momentami padał deszcz. Ale to ogromna część krajobrazu Wysp Owczych. Po przejściu przez kilka budynków w Kirkjubøur postanowiłem iść dalej na południe, aby zobaczyć, co tam jest. Tak naprawdę nie było wiele widoków. Widziałem kilka latających ptaków, co było miłe. Na końcu drogi znajduje się farma i było to dobre miejsce, aby zawrócić i wrócić do Kirkjubøur.
Następnie spróbowałem malowniczej trasy do farmy Syðradalur (Syðradalsvegur, trasa 58), ale z powodu gęstej mgły nie mogłem zobaczyć dalej niż kilka metrów. ;) Próbowałem tej trasy kilka razy podczas mojego pobytu tam, nigdy nie miałem okazji jej zobaczyć w słoneczną pogodę i tylko raz, kiedy rzeczywiście coś mogłem zobaczyć, ale to przyjdzie później. Następnie zatrzymałem się na krótką przerwę i szybki posiłek na polu namiotowym, a następnie udałem się na północ w kierunku Saksun, jednego z najczęściej odwiedzanych miejsc na Wyspach Owczych.
Ostatniego dnia wybraliśmy się na nieco krótszą wędrówkę, ale udało nam się odwiedzić bunkry z czasów II wojny światowej na szlaku turystycznym i pięknie położone ruiny Dolskiego Młyna (starego młyna).